Pomysł na opisywaną trasę wziął się z chęci okrążenia rowerem najwyższego
szczytu w Sudetach – Śnieżki (1602 m n.p.m). Oczywiście z racji położenia góry na granicy polsko-czeskiej, poruszamy się zarówno po polskich jak i czeskich drogach. Trasa liczy niewiele ponad 100 km oraz zaczyna się i kończy w Karpaczu. Ponieważ w większej części droga prowadzi przez Karkonoski Park Narodowy, to myślę, że nie trzeba dodawać, że trasa jest niezwykle malownicza. Mamy tu sporo ciężkich podjazdów ale także i wiele odcinków, gdzie można rozwinąć wysoką prędkość i poczuć wiatr we włosach.
Tutaj mamy dwie możliwości do wyboru. Albo zaraz za Borowicami skręcamy pod ostrym kątem i wjeżdżamy na prostą jak stół Drogę Sudecką, co znacznie skraca trasę, albo jedziemy prosto (tak właśnie zrobili autorzy strony, dlatego też na Google Maps zaznaczona jest druga opcja) i zaczynamy niezwykle przyjemny odcinek (z przyjemną prędkością), ponieważ zjeżdżamy w dół aż do samej Przesieki po lekko krętej drodze, którą otacza las i gdzieniegdzie skaliste skarpy. Na końcu drogi, przy moście skręcamy w lewo i wjeżdżamy do Przesieki. Prócz dodatkowych kilometrów i bardziej urozmaiconej drogi II opcja nie różni się niczym od I, ponieważ i tak w efekcie obie drogi łączą się w jednym miejscu. Wracając do II możliwości – będąc w Przesiece wjeżdżamy już na samym początku na niebieski szlak i on nas prowadzi przez całą wioskę aż na Przełęcz Karkonoską.
Tam gdzie kończy się Przesieka i wjeżdżamy do lasu zaczyna się najbardziej stroma asfaltowa droga w Polsce. Stan drogi jest całkiem dobry a jej nachylenie miejscami dochodzi do 20%. Aby zrozumieć ile mamy tu do pokonania najlepiej porównać sobie wysokość na której leży Przesieka i Przełęcz Karkonoska. Przesieka znajduje się na 480-650 m n.p.m., miejsce, w którym zaczyna się ten stromy podjazd ma ok. 650 m n.p.m., natomiast Przełęcz Karkonoska leży na 1198 m n.p.m. Można łatwo sobie policzyć że czeka nas ok. 548 m wzwyż do pokonania na zaledwie kilku kilometrach, co czyni ten podjazd niezwykle ciężkim. Jest jednak coś co podnosi po drodze na duchu – myśl o tym, co nas czeka za Przełęczą oraz wesołe napisy na asfalcie 🙂 Mniej więcej po 1/3 drogi łączymy się ze wspominaną już wcześniej Drogą Sudecką.
Jeśli już uda nam się dotrzeć na Przełęcz to czekają tam na nas nie tylko piękne widoki ale i dwa miejsca, gdzie można sobie chwilę odpocząć przed dalszą drogą. Mamy do wyboru albo schronisko Odrodzenie albo czeski czterogwiazdkowy hotel Špindlerova bouda. Kolejnym celem jest z pewnością dobrze znany wszystkim amatorom białego szaleństwa Špindlerův Mlýn. Wiedzie do niego pełna serpentyn i świetnie utrzymana droga (jak zresztą wszystkie po czeskiej stronie), która szybko utwierdza nas w przekonaniu, że warto było się wspinać na Przełęcz. Następnie, jadąc szeroką drogą pomiędzy górami i wzdłuż rzeki (co daje fantastyczny efekt) kierujemy się w stronę Vrchlabí. Miejscowość ta leży na 477 m n.p.m., więc jak widać z Przełęczy Karkonoskiej mamy bardzo długi zjazd.
Kolejnym celem jest miejscowość Čistá v Krkonoších, do której doprowadzi nas droga nr 14, dość ruchliwa niestety. W Čistej skręcamy w lewo w stronę Černý Důl, skąd powoli kierujemy się w stronę granicy, którą przekraczamy na Przełęczy Okraj. I w tym momencie stopniowo znów zaczyna nam się jazda pod górę. Jedziemy przez: Janské Lázně, Svoboda nad Upou, Horni Marsov oraz drogą nr 252 przez Horni Mala Upa aż do przejścia granicznego na Przełęczy Okraj. Już na kilkanaście kilometrów przed granicą zaczyna się dość stromy podjazd na 1046 m n.p.m., ale droga jest w bardzo dobrym stanie, szeroka i o małym natężeniu ruchu.
Tuż przed granicą dojeżdżamy do miejscowości o nazwie Horni Mala Upa, która robi niesamowite wrażenie. Widzimy tu mnóstwo ślicznych, górskich domków, rozsianych po całej dolince. Panujący tu spokój powoduje, że czujemy się jak w opuszczonej wiosce. Czechy zostawiamy za sobą kierując się w dół przez Przełęcz Kowarską (727 m n.p.m.) aż do samych Kowar. Stąd zostają nam już tylko Ścięgny i zataczamy piękną pętlę w Karpaczu.
Możemy teraz z satysfakcją powiedzieć, że udało nam się okrążyć Śnieżkę, jednak chyba bardziej niż 100 km przemówi do nas panorama Karkonoszy pokazująca jak na dłoni jaki „kawał” udało nam się przejechać.